Zadziwiające jest, z jaką pieczołowitością i dokładnością Marek relacjonuje czynności jakie Jezus wykonał „ nad ranem” aby odbyć modlitwę: „wstał, wyszedł i udał się…”. Ta poranna modlitwa Jezusa była Mu potrzebna w związku z ważną decyzją jaką podjął, aby pójść do sąsiednich miejscowości i nauczać; dlatego ta modlitwa musiała być dłuższa i solidniejsza, odbyta w skupieniu – Jezus organizuje czas i miejsce. Jako Syn Człowieczy-człowiek z krwi i kości- potrzebował tej modlitwy, jak każdy z nas. „Jaka modlitwa, taki i dzień cały”- mawiał nasz patron.
Fragment kazania z 7-ej niedzieli zwykłej roku „A”
Jesteśmy z Panem Jezusem na Górze Błogosławieństw, gdzie Jezus wygłasza swoje kazanie. Między innymi potwierdza własnym autorytetem ważność dziesięciu Bożych przykazań w życiu ludzkim.” Ani jedna jota, ani jedna kreska nie może być zmieniona”, bo przykazania są ponad czasowe i zaistniały wraz z człowiekiem, bo każdy z nas ma je wpisane w swoim sumieniu – stąd wyrzuty sumienia pojawiają się również u ludzi niewierzących. Żeby było wszystko jasne i konkretne, Bóg – posługując się natchnionym Mojżeszem ok.1200 lat przed Jezusem – wypisuje je na kamiennych tablicach. Jezus omawia dekalog w sposób zaskakujący.Porusza bardzo ważną dla nas kwestię, a mianowicie określa w którym momencie jest łamane przykazanie i popełniany grzech. Okazuje się, że pożądliwe spojrzenie na kobietę – a dla kobiety zbyt wyzywający ubiór – jedno słowo wypowiedziane pod adresem bliźniego : „Bezbożniku”, zasługuje na karę ognia piekielnego. Poprzeczka postawiona jest bardzo wysoko, a wraz z nią pojawia się przerażenie i strach – nie jestem w stanie uchronić się od grzech potępiającego mnie. Zatem pytam Pana Jezusa, wraz z zaniepokojonym Apostołem: „Panie, któż z nas może się zbawić? „ Dla ludzi jest to niemożliwe, ale nie dla Boga „– słyszymy odpowiedź Jezusa. Łaska Boża jest nam do zbawienia k o n i e c z n i e potrzebna. Kłania się zatem szósta prawda wiary i świadomość, że bez Boga nie powinniśmy podejmować żadnych działań, że powinniśmy wprowadzać Go w każdy element naszego życia. W jaki sposób ? Przez MODLITWĘ .„ Jaka modlitwa taka doskonałość, taki i dzień cały” mawiał nasz patron św. Brat Albert.„ … serce człowieka może się przemienić poprzez przekształcającą energię miłości Jezusa” Jan Paweł II. Miłość Boga jest większa od naszych grzechów, ale trzeba o nią prosić usilnie na modlitwie. Konieczne jest również m i ł o s i e r d z i e
Będzie to sąd nieubłagany dla tych, którzy nie czynią miłosierdzia – przypomina św. Jakub w swoim liście. Jeżeli przy sądzie miała by decydować tylko Boża sprawiedliwość, to nie mamy szans. Miłosierdzie musi być ponad sprawiedliwością. Należy wyrżnie sobie uświadomić, że w ramach swojej sprawiedliwości Bóg okazałby się bardzo surowym sędziom. Problem polega na tym, że miłosierdzie jest tylko dla tych, którzy sobie na nią zasłużą. Punktem wyjścia warunkującym moje staranie się o miłosierdzie, jest przebaczenie moim krzywdzicielom, zgodnie ze słowami modlitwy Pańskiej: „ Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcą.”
o. Zbigniew M Winiarz CCG
To staramy się czynić w naszym schronisku. Najpierw podajemy chleb, ale później rozpoczyna się zaplanowana i szeroko zakrojona akcja podawania pokarmu duchowego. Należy to czynić z łagodnością gołębicy, ale z przebiegłością węża – delikatnie, subtelnie, niby od niechcenia, ale rozważnie i skutecznie.
Na początku ten „ktoś”- chociaż zadowolony, że się nim zajęto- wzbrania się i nie chce przyjąć pokarmu duchowego, ale miłosierdzie właśnie polega na tym, że wykonuje się czyn miłości wobec kogoś, kto się wzbrania. Trzeba go przekonać, trzeba cierpliwości, należy być blisko i czekać, wysyłając delikatne sygnały swojej życzliwości, zatroskania i miłości. Aż w pewnym momencie – może po dwóch, a może po trzech latach – ten „ktoś” nie tylko, że przyjmuje podany mu pokarm duchowy, ale sam idzie do kaplicy, siada do ławki, otwiera książkę i jak zakonnik trwając przed Najświętszym Sakramentem, rozpoczyna swoje rozmyślanie. Samodzielnie wkracza w świat nieprzebranych Bożych tajemnic, karmiąc duszę i kosztując „ jak słodki jest Pan”.
Niesamowite, że ten „ktoś”, to człowiek z ulicy, bezdomny, skreślony przez innych, wykluczony, zepchnięty na margines życia społecznego, o którym się sądzi, że tu nic nie da się zrobić. A jednak człowiek póki żyje nosi w sobie wielkie pokłady dobra – trzeba je tylko wydobyć. Rozejrzyjmy się, ile wokół nas biedy duchowej sprowadzającej śmierć. Trzeba temu zaradzić, postępując jak wyżej. Jeśli byś nawrócił choćby jedną duszę zakryjesz wiele swoich grzechów (zob. Jk 5,19) i twoja ciemność stanie się południem.
O Zbigniew CCG
W tym jednym słowie „nawrócenie” zawiera się wszystko, co musi uczynić człowiek aby zdobyć Królestwo Boże. Nawracający się , jest w stanie przyjąć „dar Boży”, sprawiający, że już nic złego stać mu się nie może, że „choćby i umarł, to i tak żyć będzie”; a śmierć staje się tutaj wyzwoleniem z krępujących mnie więzów tego świata, który nie jest w stanie zaspokoić moje pragnienie szczęścia (por. JP II katecheza, 18 III 1987). W nawróceniu zatem chodzi o sprawę zasadniczą, sprawę życia i śmierci – wraz ze śmiercią Boga we mnie, kończą się moje perspektywy. Czy chcę, czy nie, jestem na wojnie i aby żyć muszę zwyciężyć śmierć, wytrącając jej jedyny oręż jaki ma – grzech. Słuszne zatem staje się zawołanie św. Pawła: „Bojowaniem jest życie człowieka”, a także wezwanie proroka Ezechiela: „Nawróćcie się! Odstąpcie od wszystkich waszych grzechów, … a żyć będziecie”; oraz dość radykalna wypowiedź Jezusa: „Jeśli się nie nawrócicie, to wszyscy pomrzecie.”
o. Zbigniew
(Więcej: kazanie 1. niedziela Wielkiego Postu „B”)
Wezwanie do nawrócenia
Już w pierwszy dzień Wielkiego Posty słyszymy w czytaniach liturgii Słowa skierowane do nas wezwanie o nawrócenie: „Nawróćcie się do Mnie całym swoim sercem… Nawróćcie się do Pana, Boga waszego!” (1 czytanie), oraz „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia.” „W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem.” (2 czytanie). Ważne jest aby sobie uświadomić, ze to wezwanie do nawrócenia dotyczy wszystkich, ponieważ każdy z nas ma coś do zrobienia na mojej drodze postępu duchowego, aby stawać się dobrym człowiekiem, chrześcijaninem, ojcem, matką, kapłanem. Nawrócenie zatem, jawi się nam jako proces ciągły, mojego wysiłku, aby dojść do Prawdy Bożej, odkrywając również prawdę o mnie samym i o drugim człowieku. Ileż tutaj jest zaniedbań, zaniechań, gnuśności, szybkiego zniechęcania się, wakacji od Boga, czynienia innych spraw ważniejszymi od Prawdy Bożej – często zachowuję się jak Piłat zadając Jezusowi pytanie: „Co to jest prawda?” i nie czekam na odpowiedź. Odwracam się na pięcie i odchodzę, nie pozostawiając Jezusowi szansę na odpowiedź; a przecież On jest „Bogiem zazdrosnym”, ważniejszym od ojca i matki. Stąd to dzisiejsze błagalne Boga wołanie: „Nawróćcie się do Mnie…” – co by znaczyło – nie ustawajcie w poszukiwaniu Prawdy o Mnie, nie szczędźcie wysiłku uruchamiając władze dusz i poskramiając zmysły ciała; dopóki jeszcze pozwalam się znaleźć. Żeby zobaczyć piękny widok w górach, trzeba wyjść na szczyt (Trzy Korony), żeby zanurzyć się w tajemny bezkres oceanu, trzeba „ wypłynąć na głębię”.
Uczynki pokutne
Co mamy czynić? Pan Jezus odpowiada w Ewangelii: modlitwa, jałmużna i post – nierozdzielne i spójne jak Trójca
Posypanie głowy popiołem
Jest to zewnętrzny znak podjętej pokuty
Kończył się już oddech i życie się kończyło, dlatego słowa Jezusa wypowiedziane z krzyża są tak krótkie i zwięzłe, ale jakże istotne i bogate w swej treści bo przecież mające wagę testamentu. Jezus przekazuje nam swój majątek, którego częścią jest Jego Matka. Wiedział, że tak jak w drodze kiedy niósł krzyż dotarła do niego aby go podtrzymać, tak również może dotrzeć do każdego z nas; dlatego mówi: „Niewiasto, oto… „ nie tylko Ja, nie tylko Jan, ale i każdy inny człowiek jest Twoim synem i wymaga, abyś przy nim była. Mimo, iż słowa te zostały wypowiedziane z krzyża, to jednak jako „największy dar ukrzyżowanego Chrystusa dla ludzkości” – jak twierdzi św. Jan Paweł II – niosą z sobą wielką potęgę radosnej nadziei bezpiecznej przyszłości dziecka, które nie jest sierotą, bo ma czułą i opiekuńczą Matkę. Chociaż wypowiedziane z krzyża, to jednak jak maj, są piękne i radosne; bo w maju wszystko wydaje się być lepsze i piękniejsze i kwiatki i ptaszki i pięknie ubrane dzieci komunijne. Maryjo „najmilsza”, Matko „pięknej miłości”, módl się za nami, aby Jezus został przez nas w swej piękności uwielbiony jako: „Najpiękniejszy z synów ludzkich”. /Ps 45/
Bóg, żebrzący o ludzką miłość. Pyta Piotra i każdego z nas, bo pragnie jej uzewnętrznienia, aby nabrała konkretnych wartości: słów, gestów i konkretnych czynów. Muszą być czyny, bo słowa i gesty ulatują, a czyny zostają. Prawdziwej miłości nie da się schować pod korcem, czy pod łóżkiem, ona pragnie zaistnieć, wybrzmieć i udzielać się. Niewątpliwie, wśród czynów miłości najbardziej wartościowe są te miłosierne; a więc wykonane wobec kogoś, kto na to nie zasługuje, komu trzeba przebaczyć, kto nie chce przyjąć pomocy i trzeba go przekonać do jej przyjęcia. Taka ma być nasza odpowiedź na pytanie Jezusa o miłość. Od tej odpowiedzi zależy wartość naszego życia teraz i później. ( Por. JP II homilia 13 IV 1986) Bezsprzecznie, wszyscy mający jakikolwiek wkład w działalność naszego stowarzyszenia wykonują właśnie takie czyny miłości, o której św. Jan Paweł II mówi, że jest miłosierna. Zadbajmy o to, aby ona była bardziej krzykliwa niż zło.
o. Zbigniew Winiarz CCG
Ileż ojcowskiej czułości i wrażliwości i wylewającej miłości jest w tych słowach Jezusa wypowiedzianych w duchu radosnego uniesienia ( por. Łk 10, 21 ). Jak kojący balsam na ludzi poranionych niedomaganiem ciała i strapieniem duszy pozostawionej bez pokarmu. Kiedy ktoś siada do rozmowy, bo jej potrzebuje i nie może wypowiedzieć słowa przyduszony łkaniem. Cóż można mu powiedzieć, jaką terapie zastosować? Ludzkie słowa stają się tu blade i puste, dlatego Jezus musi przyjść ze swoim pocieszeniem. Cytat ten został umieszczony na drzwiach naszej kaplicy, z wyraźną sugestią, gdzie szukać pomocy i jak się ratować. Ci którzy po nią sięgają po pewnym czasie przekonują się, że” ciężar staje się lekki, a jarzmo słodkie”, a Jezus daje się nam poznać jako lekarz naszych dusz i ciał.
o. Zbigniew Winiarz CCG
Misję powierzoną przez Jezusa Apostołom można by streścić jednym krótkim wezwaniem: nawracajcie się! Wyrzucali złe duchy, leczyli chorych, aby bardziej uwiarygodnić skierowane wezwanie. Dlaczego nawrócenie jest aż tak ważne? Odpowiedzi udziela Jezus: „…jeżeli się nie nawrócicie, to wszyscy pomrzecie.” Jezus śmiercią nazywa utratę na zawsze tego, co Bóg przygotował „dla tych, którzy Go miłują”; owe „wielkie rzeczy” mogą się przerodzić w niekończące się pasmo nieszczęść. Jakie one będą? Połóż rękę na rozżarzonym blacie, to wtedy się dowiesz. Podejmijmy zatem wysiłek nawrócenia, aby nic nie stracić z tych wielkich rzeczy, które przyobiecał Bóg.
o. Zbigniew
72 uczniów wróciło z pierwszych misji, gdzie głosili Ewangelię i wzywali do nawrócenia. Przyszli do Jezusa składając relację z wielką radością, że nawet złe duchy były im posłuszne. Sądzę, że zachowanie Jezusa zaskoczyło wszystkich. Zwraca im uwagę, co tak naprawdę powinno być przedmiotem ich radości: „że wasze imiona zapisane są w Niebie”. Całe głoszenie Ewangelii, walka ze złym duchem, wszystko, co uczynił Jezus: Jego męka i śmierć i zmartwychwstanie, zmierzają ku jednemu, aby moje imię zostało zapisane w Niebie w „Księdze Życia”. To jest jedyny sposób, aby człowiek w pełni poczuł się szczęśliwy. Dokonuje się to poprzez wyniesienie mojej ludzkiej natury do godności Bóstwa, godności wzniosłej i niepojętej. Wszystko temu należy podporządkować, wszystkie moje siły, zdolności i umiejętności, zmysły ciała i duszy. Chodzi przecież o moją nieśmiertelność.
Ten nakaz skierowany wówczas przez Jezusa do uczniów - kiedy trzeba było nakarmić ponad pięć tysięcy ludzi - dotyczy każdego, kto czuje się syty. Ten nakaz wynika nie tyle z miłosierdzia, co raczej ze zwykłej ludzkiej sprawiedliwości. „Jeżeli nie masz dużo to niech będzie mało” – tłumaczy lapidarnie Brat Albert. W ten sposób mogę stać się uczniem Jezusa, wypełniającym wolę Ojca, który troszczy się również o ludzkie ciała poprzez moje ręce.
Poszukiwania „ludzi z tłumu” w końcu przyniosły sukces i Jezus został odnaleziony. Szukali Go, ponieważ wczoraj zostali nakarmieni, podobnie jak ich przodkowie przez Mojżesza, gdy zmierzali w pielgrzymce ku ziemi obiecanej. Dzięki Jezusowi, poprzez siłę Jego modlitwy i oni również doświadczyli dobrodziejstw łaskawej ręki Opatrzności Bożej. „Wszystkie sprawy zdawać na Opatrzność Boską, która obmyśla i najdrobniejsze szczegóły” - twierdził św. Brat Albert. Trzeba nam tylko przyjść do Jezusa i wytrwale z wiarą szukać Jego obecności, a „szukającym Boga niczego nie zabraknie”; i stanie się, że w pewnym momencie przestaniemy łaknąć, bo wszystkie nasze pragnienia będą zaspokojone. Dzisiaj nasz głód raczej nie dotyczy chleba, cierpimy głównie łaknąc miłości, pokoju i sprawiedliwości. Trzeba nam – jak owi „ludzie z tłumu” - przyjść do Jezusa, bo On jest czystą miłością, pełną prawdą i jedyną sprawiedliwością; oby tylko zapomniał o niej w dzień naszego sądu.
O. Zbigniew
Wprowadzenie
„Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba stępuje i życie daje światu”. Tak pięknie Jezus mówi o sobie do Żydów którzy Go odnaleźli na drugi dzień po rozmnożeniu chleba; jednak brakowało im wiary i dlatego nie spotkał się ze zrozumieniem. W akcie pokuty pragniemy przeprosić za nasz brak wiary w prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii. Ludzie z tłumu szukają Jezusa.
Było to na drugi dzień po rozmnożeniu chlebów, kiedy nakarmił pięć tysięcy samych mężczyzn. Apostołowie odpłynęli na drugi brzeg, ale Jezus nie wsiadł z nimi. Szukali Go więc wzdłuż brzegu jeziora i odnaleźli w okolicach Kafarnaum, ale nie wiedzieli jak tam przybył – nie zauważyli, że obok rozmnożenia chleba to był już drugi cud który uczynił Jezus. Stwarza się jednak okazja do podjęcia dialogu, którą Jezus wykorzystuje wykazując: niewłaściwą motywację z którą przyszli do Niego i że powinni troszczyć się „nie o ten pokaram, który ginie, ale ten, który trwa na wieki". Ważna refleksja dla nas: z jaką intencją, motywacją przychodzimy do Jezusa i czy dostatecznie dbamy o ten pokarm, który „trwa na wieki”.„Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba stępuje i życie daje światu.”
W dalszym ciągu trwania tej rozmowy z Żydami Jezus stara się zmienić ich motywację na prawidłową; i w trakcie tego dialogu pojawia się bardzo ważne pytanie postawione przez Żydów: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?” Jezus odpowiadając kieruje ich uwagę na siebie: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał.”
Jedno westchnienie Jezusa do Ojca i wypowiedziane jedno słowo: „Effatha”, przyniosło głuchoniememu wyzwolenie z niemocy i wielką radość. Za każdym razem kiedy człowiek przychodzi do Jezusa doznaje wzmocnienia, staje się silniejszy, bogatszy i radośniejszy; bo „On … chlebem karmi głodnych, …dźwiga poniżonych, …ochrania sierotę i wdowę” i sprawia, że „spieczona ziemia zmienia się w staw, a spragniony kraj w krynice wód.” Jezus nadal pragnie to czynić i do tego potrzebuje moich dłoni. Panie, proszę Cię, westchnij i wypowiedz SŁOWO, abym stawał się coraz bardziej otwarty na ubogich tego świata i bogatszy ich ubóstwem.
Dbałość o siebie należy przełożyć na drugiego człowieka; a byłoby doskonalej, gdyby zmienić kolejność tej dbałości, najpierw drugi człowiek, a później ja. Aby to uczynić trzeba zniszczyć w sobie wszelkie objawy egoizmu, pamiętając o zasadzie, że: „ Za każdym razem gdy daję, staję się bogatszy przed Bogiem”.
Dwa przykazania miłości, a właściwie to należy mówić o jednym, gdyż w każdym człowieku ukryty jest Chrystus i miłość świadczona wobec drugiego człowieka jest miłością wykonaną wobec samego Boga (por. św. Jan Paweł II, przemówienie 28.01.1979). Ze względu jednak na naszą ludzką ułomność, Chrystus dzieli to jedno przykazanie na dwa człony, niejako tłumacząc i czyniąc bardziej zrozumiałym – czym jest miłość. Owa ludzka ułomność polega na tym, że mamy ogromną trudność z dostrzeżeniem w drugim człowieku pierwiastka Bożego, szczególnie w tym wydziedziczonym, sponiewieranym, człowiekiem z ulicy. Czy jest tam obecny Chrystus, skoro samo człowieczeństwo – jak nam się wydaje – stoi pod wielkim znakiem zapytania? Tak, zawsze, ale – jak tłumaczy św. Jan Paweł II – w tym człowieczeństwie „ oblicze Pana jest cierpiące”. Staje więc przed nami duże wymaganie, aby pocieszyć cierpiącego Jezusa w drugim człowieku. Jest to wymaganie miłości z której wszelkie dobro bierze swój początek i z której wyrastają wszelkie inne cnoty; miłości, która staje się celem i wypełnieniem – bo „ Bóg jest miłością”. Owa Miłość – sam Bóg – stawia przed nami wymagania i wzywa nas, byśmy nie byli obojętni, bo On jest: głodny, spragniony, chory, niezaradny, strapiony, umierający…. Trzeba nam to wezwanie podjąć: „całym swoim sercem”, dając duszę, wytężając wszelkie pokłady ludzkiego umysłu, gdyż skuteczność naszych działań zależy od miłości.
o. Zbigniew Winiarz CCG
W jednym zdaniu zawarta jest cała mądrość, i tajemnica przyszłości, a z nią związana nasza nieśmiertelność. Warte zauważenia jest to, że zdanie to zostało zapisane ok. 500 lat przed Chrystusem – prawda o zmartwychwstaniu była wtedy jeszcze w powijakach - a wypowiedział je człowiek który wszystko stracił, siedział na gnoju, a psy lizały jego wrzody; dlatego nie martw się kiedy tracisz majątek, zdrowie i bliskich, bo wtedy, jak przed świtem ustępuje noc, tak owa Mądrość zacznie przed tobą odkrywać swoje święte tajemnice. Niestety, owa Mądrość zarezerwowana jest tylko dla wierzących w Boga – mam na myśli taką wiarę, która nie boi się niczego. Jeśli jej nie masz, to przestań „szukać żyjącego wśród umarłych” i podejmij trud zdobywania wiary i to od zaraz, bo dzisiejszy dzień może być już twoim ostatnim.
o. Zbigniew
„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy Aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie… i odzieli jednych od drugich… . Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie Królestwo”… a do tych po lewej stronie: „Idzcie precz ode mnie, przeklęci…”Czy jestem gotowy na sąd?Najbardziej niewiarygodne jest to, że znamy szczegóły i wiemy z czego będziemy pytani. Jezus pragnie rozpoznać swoje owce, choćby po jednym uczynku miłości. Ze sobą na sąd zabieramy tylko jedną walutę, zapłatę za miłość – najwięcej zyskujemy kiedy ta miłość jest miłosierna. Niestety, przed Sędzią staną również ci, którzy nie mają owej waluty. Odrzucając człowieka, którego nie przyjęli ani nie nakarmili, odrzucili również Boga i Jego Królestwo (por. J P II, homilia 22.11.1981).Czy jestem gotowy na sąd?
O. Zbigniew
To była dobra śmierć. To były ostatnie słowa – jakże ważne. To była ostatnia nauka, wypowiedziana, a właściwie wykrzyczana „donośnym głosem”, aby każdy mógł usłyszeć - przez pokolenia – jak Syn wraca do Ojca. „…jesteś synem … i dziedzicem” – przypomina św. Paweł. Pochylając się w listopadzie nad grobami naszych zmarłych, warto pochylić się nad własną śmiercią. „Siostro” – tak ją nazywa św. Franciszek, a jego duchowy syn, św. Brat Albert „biedaczyna z Krakowa” na łożu śmierci upomina zasmuconych braci, że Bogu za wszystko trzeba dziękować, również za śmierć. Dla nich śmieć jest narodzinami do nowego, lepszego życia, jest wyzwoleniem. Jeżeli ja nie mam takiej wiary, to trzeba im zaufać i podjąć starania o jej pogłębienie.
Każdy z nas będzie musiał stanąć przed Synem Człowieczym na sąd i tu zapadnie najważniejsza decyzja w moim życiu. Zadecyduje się, jak będzie wyglądał trzeci i ostatni etap mojego życia – bo życie ludzkie nigdy się nie kończy, tylko się zmienia – ten ostatni etap mojego życia nigdy się już nie zmieni, to znaczy, będzie wieczny, nieskończony i dlatego jest najważniejszy. Wówczas zapadnie decyzja: czy będę zawsze szczęśliwy, czy też zawsze nieszczęśliwy. Jak sobie przypomnę najgorszy dzień mojego życia i pomyślę, że tak mógłby wyglądać każdy następny dzień, to jestem przerażony i strach mnie ogarnia. Na szczęście, nie jest to strach paraliżujący, a raczej bojaźń Boża, która mnie mobilizuje do większej czujności nad sobą. „Ten czuwa, kto ma czyste sumienie” – twierdzi Jan Paweł II. Przeżywany okres Adwentu to „czas nam darowany” ,abyśmy czuwając w modlitewnym skupieniu, rzetelnie mogli pochylić się nad własnym sumieniem.
Piszę to w czasie kiedy odszedł do Domu Ojca mój kuzyn i przyjaciel i refleksja o rzeczach ostatecznych – śmierć, sąd, piekło lub niebo - nasuwa się sama. Kiedy odwiedziłem go po raz pierwszy w szpitalu, po krótkim przywitaniu, nic nie mówiąc, z takim radosnym zadowoleniem w oczach, uchylił szpitalną szufladkę wyciągając z niej obrazek. Był on podpisany przez kapelana szpitalnego jako pamiątka przystąpienia do Świętych Sakramentów. Niech będzie dla niego przepustką, biletem przejścia – paschą - przez bramy Nieba do Domu Ojca. Jego pamięci dedykuję te kilka słów refleksji nad cytatem Adwentowym, dziękując za jego wkład w funkcjonowanie naszego schroniska. Czesiek był zawsze do dyspozycji w razie awarii ze swoją radą i praktyczną umiejętnością. Te dobre czyny niech idą przed nim.
Owa wielka radość, którą zwiastuje Anioł pasterzom – bo oto niebo z ziemią się spotyka i noc staje się dniem – może się stać również moją radością. Trzeba tylko znaleźć „Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”; a Aniołem niech się stanie niemy krzyk mojej duszy spragnionej Boga, stęsknionej miłością oblubienicy wypatrującej swego Oblubieńca. Kiedy już stanę przed żłóbkiem, wtedy moje szukanie stanie się odkrywaniem coraz to nowych i nowych pokładów samego Boga, chociaż żyjącego, to jednak nieograniczonego ani czasem, ani przestrzenią, ani czymkolwiek. To moje odkrywanie będzie trwać tak długo, jak długo będę wiódł życie „rozumne i sprawiedliwe i pobożne” (z 2-go czytania). Dopiero dotknięcie tych wielkich tajemnic Bożych przynosi człowiekowi prawdziwą i wielką radość.
This site was created with the Nicepage